Komentarze: 2
A oto taka bajeczka dla 6- 100 latków propagująca ekologię w Polsce, za którą nawet oberwał mi się… ;) Certyfikat za udział w konkursie organizowanym przez Ministerstwo Środowiska.
Ewa Piasecka
W gościach u Natury
- Jedziemy na wycieczkę – powiedziała pani Jaworska.
- Hurrrra! – Wojtek nie mógł się powstrzymać. Mama spojrzała na niego podejrzliwie i zaczęła się zastanawiać, czy naprawdę się cieszy, czy coś knuje. Miał ochotę pobiec na orlik i pograć w piłkę z kolegami.
- Pojedziemy nad wodę, pokażę Wam małe kaczuszki – uśmiechnęła się mama.
Ola w końcu zainteresowała się tematem: - A nie idziemy dziś do pseckola?
Mama zabrała przygotowany koszyk i rodzinka wyszła z domu. - Bierzemy rowery oczywiście, nie będziemy kopcić samochodowymi spalinami przy sobocie, prawda dzieciaki? – roześmiała się mama.
Cała trójka wyprowadziła z garażu rowery i udała się na tyły ich dużego domu.
- Mamo, mogę prowadzić? – 10-letni Wojtek jako jedyny mężczyzna w gronie chciał zastąpić tatę.
- Jasne, znasz drogę, tylko nie pędź, bo za tobą jedzie Ola – mama uśmiechnęła się.
Dwadzieścia minut później rodzinka rozłożyła koc nad wodą. Siedzieli już tu sympatycy świeżego powietrza i zapachu lasu. Jeziorko bowiem otoczone było świerkami, sosnami, gdzie- niegdzie połyskującą białym pniem brzozą. Mama rozejrzała się wkoło i zrobiła dziwną minę na widok rozsypanego worka na śmieci i walających się puszek przy obozowisku, gdzie głośno bawiło się kilka osób. Chciała podejść do grupy i zwrócić uwagę, ale powstrzymał ją wystraszony wzrok Oli.
- Pójdziemy trochę dalej, bo kaczuszki są z drugiej strony – powiedziała do dzieci i zaczęła składać koc.
W nowym miejscu było zdecydowanie spokojniej. Las cicho szumiał, ptaki rozrabiały chowając się przed słońcem w koronach drzew. Od strony wody od czasu do czasu słychać było plusk potwierdzający, że pod wodą toczy się życie. Ola popatrzyła na taflę wody i zapytała: - A gdzie kacuski, mamuś?
- Posiedzimy chwilę cichutko, to przyjdą – mama wymownie położyła palec na ustach.
Rzeczywiście, po chwili w szuwarach przy brzegu zaczął się energiczny ruch, rozległy się jakieś popiskiwania i kwakanie mamy-kaczki . Na wodzie pojawiły się kręgi i oczom „turystów” ukazała się kolorowa kaczka, której upierzenie pięknie połyskiwało w słońcu. Za nią „gęsiego” płynęły dzieci – kaczuszki. Ola szeroko otworzyła buzię i chłonęła ten widok zachłannie. - Oooooo! Pać Wojtu… – westchnęła z zachwytem. Wojtek roześmiał się, bo oczarowanie młodszej siostry tym widokiem było bardzo zabawne. A Ola na nikogo nie zwracała uwagi, tylko liczyła małe kaczki. – Mamo, Wojtu, osiem, jeśt osiem!
Mama położyła się wygodnie i z dziećmi obserwowała kaczki. – Może wymyślimy im imiona? – zaproponowała Oli. – Dobzie, telaz myślę – odpowiedziała Ola zapatrzona na pływającą kaczą rodzinę. Z drugiej strony jeziorka słychać było muzykę i śmiechy. Mama pochyliła się w stronę Wojtka: - To nie w porządku, prawda? Jesteśmy gośćmi tego zakątka, któremu należy się szacunek. I wszyscy tak powinni się zachowywać – powiedziała z wyrzutem myśląc o beztroskich intruzach zakłócających spokój.
– Może coś z tym zrobimy? – zaproponował Wojtek, patrząc poważnie na mamę. Ten dziesięcioletni chłopiec potrafił już nie raz zaskoczyć swoich rodziców dorosłym podejściem do życia.
- Co proponujesz? – mama już rozkładała talerzyki i przygotowywała drugie śniadanie. Na piknik zabrała same naturalne witaminki : owoce, wyciskane soki, kanapki z pomidorem i szczypiorkiem. Każdy znalazł coś dobrego. Kaczki odpłynęły więc Ola postanowiła dołączyć się do uczty.
- Zostawimy list – uśmiechnął się Wojtek. – Może jak ta wycieczka przyjdzie następnym razem, to go przeczyta.
- Ja teś napise – poderwała się Ola z pełnymi ustami i już była gotowa do działania.
- Dobrze, najpierw zjedzmy – zarządziła mama. Po chwili po śniadaniu zostały tylko naczynia. Ola poskładała talerzyki, mama zebrała resztki po owocach, a Wojtek zapakował wszystko do koszyka sprawdzając czy żadne śmieci nie pozostały w trawie.
- Najpierw Ola powie jakie imiona nadała kaczuszkom, dobrze? – mama uśmiechnęła się do córeczki. – Tak! – Ola zaczęła wyliczać: - Misia, Kasia, Ala, Juśtynka, Mazienka, Wiki, Zosia i Kaja .
- A czemu same dziewczyny? – oburzył się Wojtek
- No Wojtuś, mów co tam wymyśliłeś z tymi listami – mama była chętna do akcji podjętej przez syna.
- Napiszemy kartkę, włożymy do folii i powiesimy na drzewie. A napis...hm, właśnie mamuś, co napiszemy?
- Może: „ Zachowuj się cicho i nie śmieć! Natura” – zaproponowała mama.
- I wyłąć muzykę – dopowiedziała Ola. - O! Kaczki – zawołała nagle radośnie na widok powracającej kaczej rodzinki. Wygrzebała z koszyka resztkę pieczywa i wrzucała okruszki do wody, patrząc jak małe szybciutko je chwytają w dziobki. Dumna mama kaczka obserwowała swoje maluchy. Najmniejszy okruszek się nie zmarnował. Sielanka trwała jeszcze jakiś czas. Wojtek stwierdził, że poprosi tatę, by zabrał go na ryby w tak urokliwe miejsce.- Miałaś dobry pomysł mamuś z tą wycieczką – powiedział. – Jeszcze w piłkę też zdążę pograć.
Po drugiej stronie zrobiło się cicho. Okazało się, że głośna wycieczka opuściła obozowisko pozostawiając… „pobojowisko”. Wojtek wyjął z plecaka białe tekturowe pudełko, oderwał równiutko dno i napisał mazakiem przesłanie do niegrzecznych turystów. Potem z woreczka foliowego po owocach zrobił okładkę i na sznurku przywiązał do drzewa, pod którym biesiadowało towarzystwo. Mama z Olą obserwowały jego działania szeroko otwartymi oczami.
- Skąd wiedziałeś, że te rzeczy będą ci potrzebne ? – roześmiała się mama, patrząc na przedsiębiorczego Wojtka.
- Mamuś, w moim plecaku jest wszystko, czego potrzebuje samotnik na bezludnej wyspie – odpowiedział z powagą.
Rodzina Jaworskich zaczęła się zbierać do odjazdu. Wszyscy pomyśleli o tacie, żałując, że musiał iść do pracy, kiedy oni tak fajnie spędzili czas.
- A może jutro znów przyjedziemy w odwiedziny do Natury? Tata ma wolne i odpocznie nad wodą. I weźmiemy z sobą wędki – zaproponował rozemocjonowany Wojtek. Mama aż się wzruszyła, bo rzadko się zdarza, by dziesięciolatek wolał wycieczkę z rodziną od kopania piłki, albo serwowania w Internecie. - Miałam dobry pomysł – pomyślała zadowolona. Piękna pogoda, dzieci na powietrzu, Ola szczęśliwa, bo widziała kaczuszki. A Wojtek…jest niesamowity. Wie, że przyrodę należy chronić, bo wszystko od niej zależy. Kochane mam dzieciaki - pomyślała pani Jaworska patrząc z czułością na dzieci jadące przed nią na rowerach. Zbliżali się do domu, zauważyła stojącego przed furtką męża i postanowiła opowiedzieć mu o wycieczce i o tym, jakie mają wspaniałe dzieci ;)