Najnowsze wpisy, strona 18


paź 29 2015 W gościach u natury
Komentarze: 2

           A oto taka bajeczka dla 6- 100 latków propagująca ekologię  w Polsce, za którą nawet oberwał mi się…  ;) Certyfikat za udział w konkursie organizowanym przez Ministerstwo Środowiska.

 

Ewa Piasecka

                           W gościach u Natury

 

- Jedziemy na wycieczkę – powiedziała pani Jaworska.

- Hurrrra! – Wojtek nie mógł się powstrzymać. Mama spojrzała na niego podejrzliwie                       i zaczęła się zastanawiać, czy naprawdę się cieszy, czy coś knuje. Miał ochotę pobiec na orlik              i pograć w piłkę z kolegami.

-  Pojedziemy nad wodę, pokażę Wam małe kaczuszki – uśmiechnęła się mama.

Ola w końcu zainteresowała się tematem: - A nie idziemy dziś do pseckola?

Mama zabrała przygotowany koszyk i rodzinka wyszła z domu. -  Bierzemy rowery oczywiście, nie będziemy kopcić samochodowymi spalinami przy sobocie, prawda dzieciaki? – roześmiała się mama.

Cała trójka wyprowadziła z garażu rowery i udała się na tyły ich dużego domu.

- Mamo, mogę prowadzić? – 10-letni Wojtek  jako jedyny mężczyzna w gronie chciał zastąpić tatę.

- Jasne, znasz drogę, tylko nie pędź, bo za tobą jedzie Ola – mama uśmiechnęła się.

Dwadzieścia minut później rodzinka rozłożyła koc nad wodą.  Siedzieli  już tu sympatycy świeżego powietrza i zapachu lasu. Jeziorko bowiem otoczone było świerkami, sosnami, gdzie- niegdzie połyskującą białym pniem brzozą. Mama rozejrzała się wkoło i zrobiła dziwną minę na widok rozsypanego worka na śmieci i walających się puszek przy obozowisku, gdzie głośno bawiło się kilka osób. Chciała podejść do grupy i zwrócić uwagę, ale powstrzymał ją wystraszony wzrok Oli.

- Pójdziemy trochę dalej, bo kaczuszki są z drugiej strony – powiedziała do dzieci i zaczęła składać koc.

W nowym miejscu było zdecydowanie spokojniej. Las cicho szumiał, ptaki rozrabiały chowając się przed słońcem w koronach drzew.  Od strony wody od czasu do czasu słychać było plusk potwierdzający, że pod wodą toczy się życie. Ola popatrzyła na taflę wody i zapytała: - A gdzie   kacuski, mamuś?

- Posiedzimy chwilę cichutko, to przyjdą – mama wymownie położyła palec na ustach.

Rzeczywiście,  po chwili w szuwarach przy brzegu zaczął się energiczny ruch, rozległy się jakieś popiskiwania i kwakanie mamy-kaczki . Na wodzie pojawiły się kręgi i oczom „turystów” ukazała się kolorowa kaczka, której upierzenie pięknie połyskiwało w słońcu. Za nią „gęsiego” płynęły dzieci – kaczuszki. Ola szeroko otworzyła buzię i chłonęła ten widok zachłannie.  - Oooooo! Pać Wojtu…  – westchnęła z zachwytem. Wojtek roześmiał się, bo oczarowanie młodszej siostry tym widokiem było bardzo zabawne. A Ola na nikogo nie zwracała uwagi, tylko liczyła małe kaczki. – Mamo, Wojtu, osiem, jeśt osiem!

Mama położyła się wygodnie i z dziećmi obserwowała  kaczki. – Może wymyślimy im imiona? – zaproponowała Oli. – Dobzie, telaz myślę – odpowiedziała Ola zapatrzona na pływającą kaczą rodzinę. Z drugiej strony jeziorka słychać było muzykę i śmiechy.                  Mama pochyliła się                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    w stronę Wojtka: - To nie w porządku, prawda?     Jesteśmy gośćmi tego  zakątka, któremu należy się szacunek. I wszyscy tak powinni się zachowywać – powiedziała z wyrzutem myśląc o beztroskich intruzach zakłócających spokój.        

 – Może coś z tym zrobimy? – zaproponował Wojtek, patrząc poważnie na mamę. Ten dziesięcioletni  chłopiec potrafił już nie raz zaskoczyć swoich rodziców dorosłym podejściem do życia.

- Co proponujesz? – mama już rozkładała talerzyki i przygotowywała drugie śniadanie.                  Na  piknik zabrała same naturalne witaminki : owoce, wyciskane soki, kanapki z pomidorem              i szczypiorkiem. Każdy znalazł coś dobrego. Kaczki odpłynęły  więc Ola postanowiła dołączyć się do uczty.

- Zostawimy list  – uśmiechnął się Wojtek.  – Może jak ta wycieczka przyjdzie następnym razem, to go przeczyta.

- Ja teś napise – poderwała się Ola z pełnymi ustami  i już była gotowa do działania.

- Dobrze, najpierw zjedzmy – zarządziła mama. Po chwili po śniadaniu zostały tylko naczynia. Ola poskładała talerzyki, mama zebrała resztki po owocach, a Wojtek zapakował wszystko do koszyka sprawdzając czy żadne śmieci  nie pozostały w trawie.

- Najpierw Ola powie jakie imiona nadała kaczuszkom, dobrze? – mama uśmiechnęła się do córeczki. – Tak! – Ola zaczęła wyliczać: - Misia, Kasia, Ala, Juśtynka, Mazienka, Wiki, Zosia                i Kaja .

- A czemu same dziewczyny? – oburzył się Wojtek

- No Wojtuś, mów co tam wymyśliłeś z tymi listami – mama była chętna do akcji podjętej przez syna.

- Napiszemy  kartkę, włożymy do folii i powiesimy na drzewie. A napis...hm, właśnie mamuś, co napiszemy?

- Może:  „ Zachowuj się cicho i nie śmieć! Natura” –  zaproponowała mama.

- I wyłąć muzykę – dopowiedziała Ola. - O! Kaczki – zawołała nagle radośnie na widok powracającej kaczej rodzinki. Wygrzebała z koszyka resztkę pieczywa i  wrzucała okruszki do wody, patrząc jak małe szybciutko je chwytają w dziobki.  Dumna mama kaczka obserwowała swoje maluchy. Najmniejszy okruszek się nie zmarnował. Sielanka trwała jeszcze jakiś czas. Wojtek stwierdził, że poprosi tatę, by zabrał go na ryby w tak urokliwe miejsce.- Miałaś dobry pomysł mamuś z tą wycieczką – powiedział. – Jeszcze w piłkę też zdążę pograć.

Po drugiej stronie zrobiło się cicho. Okazało się, że głośna wycieczka opuściła obozowisko pozostawiając… „pobojowisko”. Wojtek wyjął z plecaka białe tekturowe pudełko, oderwał równiutko dno  i napisał mazakiem przesłanie do niegrzecznych turystów. Potem z woreczka foliowego po owocach zrobił okładkę i na sznurku przywiązał do drzewa, pod którym biesiadowało towarzystwo. Mama z Olą obserwowały jego działania szeroko otwartymi oczami.

- Skąd wiedziałeś, że te rzeczy będą ci potrzebne ? – roześmiała się mama, patrząc na przedsiębiorczego Wojtka.

- Mamuś, w  moim plecaku jest wszystko, czego potrzebuje samotnik na bezludnej wyspie – odpowiedział z powagą.

Rodzina Jaworskich zaczęła się zbierać do odjazdu. Wszyscy pomyśleli o tacie, żałując, że musiał iść do pracy, kiedy oni tak fajnie spędzili czas.

- A może jutro znów przyjedziemy w odwiedziny do Natury? Tata ma wolne i odpocznie nad wodą. I weźmiemy z sobą wędki – zaproponował rozemocjonowany Wojtek. Mama aż się wzruszyła, bo rzadko się zdarza, by dziesięciolatek wolał wycieczkę z rodziną od kopania piłki, albo serwowania w Internecie. - Miałam dobry pomysł – pomyślała zadowolona. Piękna pogoda, dzieci na powietrzu, Ola szczęśliwa, bo widziała kaczuszki. A Wojtek…jest niesamowity. Wie, że przyrodę należy chronić, bo wszystko od niej zależy. Kochane mam dzieciaki  - pomyślała pani Jaworska patrząc z czułością na dzieci jadące przed nią na rowerach. Zbliżali się do domu, zauważyła stojącego przed furtką męża i postanowiła opowiedzieć mu o wycieczce i o tym,  jakie mają wspaniałe dzieci ;)

opowiadania : :
paź 28 2015 Długi list
Komentarze: 6

2009

Długi list

To pierwsze Święto Zmarłych bez Ciebie. Wszystko jest pierwsze bez Ciebie. Jak się do tego przyzwyczaić? Nasze ostatnie wspólne lata były piękne – też o tym wiesz. Mimo, że nie byłeś wylewny dawałeś mi wiele dowodów na to, że bardzo Ci ze mną dobrze. Rozpieszczałeś mnie w codziennym zwykłym życiu i to było fajne. Nie zawsze było tak dobrze, szkoda... Mieliśmy kilka parszywych lat, ale takie to już jest życie. Chyba każdemu taki kryzys jest potrzebny, żeby potem mogło być lepiej. Najważniejsze, że dobrze było na początku i wspaniale na końcu naszego wspólnego bycia razem.

Brakuje mi Ciebie, brakuje mi Ciebie… Dobrze, że zawsze mam jakieś zajęcie ale i tak o Tobie myślę, chociaż nieraz wydaje mi się, że myślę za mało. Kocham Cię nadal i tak bardzo chciałabym Cię teraz przytulić i poczuć Twoje ciepło. Czułam się bezpieczna, gdy byłeś przy mnie, niczego się wtedy nie bałam. Dziś już tak nie jest. Mam nadzieję, że dobrze Ci tam gdzie jesteś.

….................................................

A teraz zbliżają się Święta Bożego Narodzenia – też bez Ciebie… Ja się gubię, wydaje mi się, że wrócisz niedługo i opieprzysz mnie za ten remont mieszkania. Widzisz co ja tu robię? Tęsknisz za nami? Kto zrobi karpie? ;((( Kto będzie strzelał petardami w Sylwestra? Czemu mnie tak wcześnie zostawiłeś??? Nie mogę uwierzyć, że już tak do końca będę bez Ciebie. Nic nie mogę zrobić ;(

….................................................................

Pierwsza Wigilia bez Ciebie. Minęła… Dobrze, że mamy wnuki; nie pozwalają za długo płakać, rozpamiętywać. Domagają się aby im poświęcać czas. Ale byłeś z nami i… Ty też nie pozwoliłeś nam za długo płakać. Nic nie zmienimy, tylko ta tęsknota ;( aż boli.

Jestem nieraz tak strasznie sama ;(

Pierwsze Twoje urodziny bez Ciebie. Wszystko po raz pierwszy. Ja i tak do dziś nie wierzę, że Ty już do nas nie wrócisz. Żyję, śmieję się, wygłupiam i ciągle nie wierzę. Minęło już pół roku, a ja o drugiej w nocy czekam aż otworzą się drzwi, wrócisz z polowania, zrzucisz z siebie te warstwy myśliwskich ciuchów i zaczniesz z naszym rozpieszczonym czworonogiem ceremonię powitalną.

Potem opowiesz mi jak z lasu wyszło stado saren i pasło się pod Twoją amboną, jak bałeś się, by nie spłoszyć stada i patrzyłeś jak sarenki odchodzą najedzone. A ja będę niezmiennie burczeć, że masz iść spać, bo rano musimy wstać do pracy.

…....................................................

2010

Długo mnie tu nie było. Skręciłam rękę i miałam w gipsie – prawą oczywiście. Tak było ślisko, zima okrutna. Przez cztery tygodnie miałam zakaz wychodzenia sama poza mieszkanie ;) Dzieci, mama i dobrzy ludzie dbali o mnie – niezdarę zatraconą – co bym sobie jeszcze jakiej innej krzywdy nie zrobiła. Więc siedziałam przed telewizorem, jadłam i… tyłam. Wszyscy mi jedzenie przynosili – tak mam dobrze.

Powiedziałam w końcu lekarzowi, że jak mi nie pozwoli iść do pracy, to niech mnie skieruje od razu do psychiatryka, bo już w domu świruję. Pozwolił, tylko wiader zakazał nosić ;)

.........................................................

Wybrałyśmy ładny brązowy nagrobek, myślę, że Ci się spodoba. Nie wierzę, że to piszę - „nagrobek Ci się spodoba”.

…...........................................................

 

Za tydzień skończę 55 lat. Popatrz, ile mogłoby być jeszcze wspólnych chwil przed nami…

Wiesz, chyba dobrze wymyśliłam z tym ogrzewaniem. Była straszna zima, a ja miałam cieplutko w domu. Kto by mi węgiel nosił jak ze mnie taka niezdara i pół zimy przeleżałam? A to przeziębienie, a to ręka w gipsie… Przecież zamęczyłabym te nasze dzieci, a one i tak mają gonitwę od rana do wieczora. Mamy kochane i mądre dzieci i cieszę, się z tego.

Nasz wilczur-miniaturka starzeje się, jak my wszyscy. Widać już po nim, że ma kilkanaście lat. Gorzej słyszy i nie jest już taki „wyrywny”, chociaż zdarza mu się warknąć dla fasonu. Polubili się z mamą i nie szczeka już na nią. Teraz zaliczają razem kilometrowe spacery. Myślę, że traktuje nas jednakowo, bo obie dbamy o niego.

Spacerowałam z nim wieczorem i taki żal mnie ogarnął, że nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Chodziłam i płakałam, dobrze, że już było ciemno. Wyobraziłam sobie, że wracasz samochodem z lasu, a my na Ciebie czekamy, zatrzymujesz się obok nas, a psinka szaleje z radości. Tak niedawno było – pamietasz? Spotkaliśmy się jak wracałeś rano z lasu...Tak mi brakuje Twojego ciepła, nieraz myślę, że tego nie wytrzymam. Wciąż czekam aż wrócisz… Zamówiłam nagrobek z Twoim imieniem a mimo to wciąż czekam aż wrócisz ;(

Brakuje mi Twoich sms-ów z zapytaniem co dziś na obiad, albo jakie mam plany na popołudnie, nawet telefonów z Biedronki w sprawie zakupów. Brakuje mi Twoich karteczek i żałuję, że sobie ich nie chowałam.

Już ich nie znajdę po powrocie z pracy, ale je pamiętam.

…...............................................................

Wielkanoc… pierwsza bez Ciebie. Będę płakać przy tarciu chrzanu; to była zawsze Twoja działka – od lat. Nie wiem czy będzie nam smakowała Twoja popisowa wielkanocna potrawa, teraz musimy ją sami zrobić.

Nasze wnuczki już skończyły dwa latka. Pośmiałbyś się gdybyś widział co one nieraz wyprawiają.

…............................................................

Już płaczę coraz rzadziej, a myślałam ,że powiedzenie „czas zabija rany” jest nieprawdziwe. Życie toczy się dalej, a ja albo nie mam czasu albo ogarnia mnie lenistwo i po przyjściu z pracy nic mi się nie chce.

Przyzwyczaiłam się do życia bez Ciebie, choć jeszcze rok temu wydawało mi się to niemożliwe. Życie nie przestaje mnie zaskakiwać. Jednak wszystko trzeba przeżyć samemu, żeby wiedzieć jak to jest naprawdę.

Tak bardzo kocham nasze dzieci, bo chyba po Twoim odejściu ta miłość do nich stała się jeszcze większa, o ile to w ogóle możliwe. Nieraz myślę, że zachowuję się jak idiotka, bo dostaję świra, gdy nie odbierają telefonu. Boję się - to jest silniejsze ode mnie.

....................................................................

Zaczęło się lato, chociaż nie wiadomo, czy taka pora roku jeszcze istnieje. Powodzie u nas narobiły tyle zniszczeń, że można to porównać do kataklizmu wojennego. Obłęd i strach.

Grażyna na szczęście nie pływała w swym domku. Ale na strych uciekła z dobytkiem. Może ją jeszcze odwiedzę przed wyjazdem na urlop.

…..................................................

Jeździłam dziś na rowerze, bo była fajna prawdziwie czerwcowa pogoda. Przejeżdżałam po raz kolejny obok drzewa, które oddzieliło Cię od świata żywych. Ciągle myślę: - Co się stało? I nikt mi na to pytanie nie odpowie.

 

Mam urlop - to już drugi mój urlop od kiedy Cię nie ma. Jadę do sanatorium i cieszę się z tego, bo chcę trochę pobyć sama – bez pracy i tych małych codziennych problemów. Przyzwyczaiłam się do bycia w pojedynkę i uczę się sama sobie radzić. Nigdy jednak nie jest się samowystarczalnym. Dobrze, że mamy dzieci i wnuki. Bez nich bym chyba zgnuśniała do reszty i sama z sobą bym nie wytrzymała.

 

 

I po urlopie;) Pierwszy raz w życiu tak odpoczęłam i tak bardzo egoistycznie myślałam o sobie. Nic nie robiłam w sensie pracy, tylko chodziłam na stołówkę, zabiegi, spacery, do kawiarni i opalałam się na tarasie. Wybyczyłam się za wszystkie czasy i teraz już pora do pracy. Wszystko wróciło do normy to i dobrze, bo ile można się lenić. …………………………………………………………………………………………………Brakuje mi Ciebie… Wyobraźnia płata mi figle i nieraz wydaje mi się, że otwierasz drzwi. Ale Ciebie nie ma.

To już rok i dwa miesiące, a mnie jakoś inaczej czas płynie. Do tej pory nie chce mi się wierzyć, że nie ma Cię z nami, że jesteś w innym świecie. Brakuje mi Ciebie.

I znów 1 listopada – odmierzam upływający czas datami. Minęło… a za chwilę Boże Narodzenie i tak w kółko. Dziwne to życie – pędzi jak wiatr. A nasze wnuczki już trajkoczą, że aż strach. Potrafią tak dać popalić, że trudno nad nimi nadążyć.

Jesień jest tak piękna, jak już dawno nie była. Straszą nas wprawdzie zimą tysiąclecia, ale za bardzo w to nie wierzymy. A na polach całe stada saren wychodzą na żer – widzę je, gdy maszeruję z kijkami, bo to ostatnio mój ulubiony sport.

Szkoda, że nie możesz już popatrzeć na te żerujące sarenki. A może je widzisz?

…………………………………………………………………………………

 

Jutro wigilia Bożego Narodzenia, zaczęłam przyprawiać karpia i nagle zobaczyłam Twojego seata przewróconego na środku drogi. Karp będzie w tym roku przyprawiony moimi łzami. Są takie bolesne chwile, że nie sposób tego wytłumaczyć. Nigdy nie myślałam, że pierwszy odejdziesz i to w taki niespodziewany sposób...

...pogadałam chwilę z Tobą i już mi łzy obeschły, bo życie toczy się dalej a my nie mamy na to wpływu.

Wesołych Świąt…

…………………………………………………………………………………………….

2011

Minęły Święta i Nowy Rok. Spotykam się z Twoim znajomym i podobają mi się te spotkania.

Na weekend wybrałam się na babski tym razem, wyjazd do Buska Zdroju. Było fajnie, wesoło, na luzie i szkoda było wracać. Po powrocie w poniedziałek poszłam z kijkami na cmentarz, ale mnie poniosło potem obwodnicą w pola i się zaprawiłam. Złapałam zapalenie krtani i gardła, w wyniku czego już drugi tydzień leżakuję na L-4.

A dziś tak pięknie słońce świeci…

……………………………………………………

I nie wiadomo kiedy zrobił się kwiecień. Wiosna kapryśna – raz zimno, raz ciepło, dziś znów wieje jak w górach. Patrzymy z obawą na te zmiany w atmosferze i aż strach. Japonia się trzęsie co chwilę i tyle tam nieszczęść, że starczyłoby na sto lat. Ciekawa jestem, czy widzisz jak ja tu żyję. Nie wiem jak to się stało, że potrafię żyć bez Ciebie i nawet jestem szczęśliwa. Nie mogę się pogodzić ze słowami, które piszę, ale piszę to, co czuję… Człowiek jest tak skonstruowany, że z czasem przyzwyczaja się do każdej zmiany. No i się przyzwyczaiłam, choć gdyby mi ktoś kilka lat temu przedstawił scenariusz 2 ostatnich lat, to bym nie uwierzyła. Co my możemy? Nic. Scenariusz naszego życia pisany jest tam – u góry.

…......................................................

I już czerwiec. A Ciebie nie ma już dwa. Jadę na wczasy do Czarnogóry z Twoim partnerem od brydża, a moim przyjacielem. Spotykamy się, bo chyba jest mu źle w pojedynkę, a jeszcze o sobie tego nie wiem. Nigdy bym nie uwierzyła, że tak zmieni się moje życie, że mnie zostawisz tak wcześnie – chociaż tak właśnie mówiłeś, że taka będzie kolejność.

Nieraz wraca przeszłość, ale tak chyba musi być, po 34 latach zostaje wór wspomnień – dobrych i złych. Wolę dobre ;) Jadę się opalać, wiesz, że to lubię, Ty wolałeś polowania…

….............................................

Wróciłam na 10 dni do pracy, ale mam jeszcze urlop i postanowiliśmy polecieć jeszcze do Bułgarii na tydzień.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Uzmysłowiłam sobie, że to dzięki Tobie stać mnie na zagraniczne wczasy. Życie jest niepojęte; powinnam być zbulwersowana, a nie jestem.

Widać, kto ma szczęśliwie wrócić, ten wróci. Mnie się udało. Bułgaria świetna, wypoczynek udany, a lot samolotem rewelacyjny. Znów wybyczyłam się na zapas i teraz już pora do roboty. Więc od wtorku zaczyna się szarówka. W grudniu mam jubileuszówkę – 35 lat pracy więc dostanę „many”, które mogę znów przeznaczyć na jakiś fajny wyjazd ;)

…............................................................

1 września i koniec lata. Zimno się robi i nadchodzi jesień, której nie lubię, ale trzeba ją jakoś przetrzymać.

…............................................................

Dawno mnie tu nie było. Jadę znów dziś do sanatorium – do Dusznik Zdroju. A tam zima. Czuwaj nade mną, żebym szczęśliwie dojechała, no i szczęśliwie wróciła.

…………………………………………………………………………………………………Czuwałeś- więc szczęśliwie wróciłam;) Mrozy do nas przyszły – ok. 20 stopni a ma być więcej. Ale bym się wkurzała gdybyś mi mykał nocami do lasu, a tak bywało – pamiętasz? Autko chodzi i nawet zapaliło po ponad 3 tygodniach bez zarzutu.

....................................................

2012

I nadchodzi kolejna Wielkanoc. Zimno na dworze i nie zapowiada się, by Święta były ciepłe i pogodne.

…....................................................

Nasz pierworodny wnuk idzie do I Komunii Św. To będzie duże przeżycie. Chciałabym wiedzieć czy to zobaczysz. Módl się za niego i za nas wszystkich.

…………………………………………………………

Modliłeś się? Chyba tak, bo Komunia wnusia była wzruszająca i wszystko się doskonale udało.

…...................................................

I następne wakacje się nareszcie zaczęły. To dobrze, bo roboty mi przybyło więc odpoczynek się przyda. Lecimy znowu do Czarnogóry wygrzać się na słońcu. Dzieci też trochę wyjadą na odpoczynek nad jezioro Nyskie i nad polskie morze. Wiec wszyscy nastawiamy się na kąpiele wodne i słoneczne. Nie przepadałeś za tym... Wolałeś swój leśny świat bez względu na porę roku ;)

…............................................................

Wróciłam z ciepłych krajów na chwilę , ale jeszcze w sierpniu polecieliśmy w czwórkę /ze znajomymi/ do Tunezji.

Trochę tu inaczej, ale ogólnie te tropiki to moje klimaty.Tam jestem zdrowa i nic mnie nie boli ;) Plaże w Tunezji bardziej przyjazne dla ciała, bo nic nie gniecie w tyłek – żółciutki drobny piasek formuje się jak gorąca kołderka. Pogoda – marzenie – taka jak lubię. Tydzień zleciał niesamowicie szybko. Było wesoło i sympatycznie. No i teraz już konkretny powrót do pracy, bo na całe 10 miesięcy.

…..........................................................

Przywitałeś się już ze swoim ukochanym piesiem? Opłakiwaliśmy go dziś.

Wiem, że Tobie by się to nie spodobało i nie uśpiłbyś go, tylko próbował leczyć. Ale tu już leczenie nie na wiele by się zdało – szkoda jego cierpień, bólu. Już dochodziło do tego, że trzeba go było wnosić na 3 piętro, taki był słaby. Teraz go masz tylko dla siebie. Nasz pupil miał długie i szczęśliwe życie, przynajmniej od kiedy na nas trafił. Dbajcie tam o siebie nawzajem

 

Kolejne Święto Zmarłych. Zrobiła się brzydka jesień. Tylko na cmentarzach dziś kolorowo. Leżę w domu już prawie tydzień przeziębiona jak zwykle co roku o tej porze. W poniedziałek muszę iść do pracy, bo trudno mi się będzie pozbierać w tych zaległościach. Życie się toczy, wnuki rosną i są coraz mądrzejsze, niektórych rzeczy mogę się już uczyć od nich

…………………………………………………………………………………………………

 

Nieraz oglądam zdjęcia sprzed lat i wspominam. Dużo było fajnych momentów w naszym życiu, a te przykre jakby zanikają. To prawda – czas leczy rany. Dziś wpadło mi zdjęcie, na którym trzymasz naszą roczną wnuczkę. Dziś ma już prawie pięć lat, a to było tak jak…wczoraj. Gdy patrzę na zdjęcie to tak bardzo chciałabym Cię pogłaskać po policzku i przytulić. Nie często mi się to zdarza, ale jak popatrzę na jakieś Twoje zdjęcie, to odczuwam … sama nie wiem, chyba tęsknotę.

 

Minęła wigilia, Święta, już koniec 2012 roku. Co chwilę się przeziębiam i jestem znów zasmarkana. Wybieram się z moim przyjacielem do teatru w Sylwestra i nie wiem czy zdążę dojść do jako jakiej formy, żeby tam nie trąbić jak słoń.

 

Śniłeś mi się dzisiaj – tak ciepło i „przytulnie”.

 

2013

Kolejna Wielkanoc ale jaka! Zimno, wietrznie i pada śnieg. Beznadziejna ta wiosna, a raczej jej brak. Potem ma być od razu lato. Choroby po nas łaziły od jesieni do teraz.

Maj – taki sobie; trochę deszczu, trochę słońca, ale nie za ciepło. Pierwszy weekend był super, bo aż pięciodniowy więc z trójką przyjaciół wyjechałam do Bukowiny Tatrzańskiej. Fajnie było, połaziliśmy po górkach, pławiliśmy się w ciepłych termach i byłyśmy nawet w SPA z okazji urodzin koleżanki.

 

A ostatni weekend maja też był dłuższy więc znów pojechaliśmy, tym razem we dwójkę, bo fajnie w tej Bukowinie. Pogoda nam dopisała więc dużo chodziliśmy, na Krupówkach jak zwykle tłoczno.

I zrobił się czerwiec nie wiadomo kiedy.

Dziś obchodziliśmy 11 urodziny naszego pierworodnego wnuka. Czas jest nieubłagany.

 

Niedługo wakacje, to i dobrze, bo rok był trochę męczący. Przyda się wszystkim wypoczynek. Dzieci trochę remontują, odświeżają mieszkania, ale i na wczasy też trzeba zarezerwować miejsce.

Nie jest źle, byle by praca była i zdrowie dopisywało wszystkim w rodzinie. Twoja mama ma krzepę i oby jak najdłużej.

Wyczekiwane wakacje spędziłam z przyjacielem na Rodos, ale gdyby w Dobrodzieniu był grecki klimat, to w ogóle nie musiałabym wyjeżdżać. Prócz słońca i bezchmurnego niebieskiego nieba, starczyłby mi odkryty basen, który przez lata stanowił socjalistyczną atrakcję dla dzieci i rodziców. Po powrocie z Rodos popracowałam „chwilkę” i grzecznie zgłosiłam się do sanatorium w Rymanowie. Fajne zabiegi, śliczna okolica, miłe koleżanki i rozrywkowe wieczorki, pozwoliły naładować akumulatory na następne 10 miesięcy pracy ;)

Atmosfera w pracy bywa ciężka ze względu na naszą politykę kadrową. Coroczna panika w związku z redukcją etatów odbija się na nas wszystkich. Ja mam nadzieję jakoś do emerytury spokojnie popracować, natomiast boję się o dzieci. Chciałabym żeby były szczęśliwe i zdrowe, bo kocham je do niemożliwości i mogłabym za nie oddać życie bez chwili zastanowienia. A częścią tego ich szczęścia jest praca właśnie, bo robią to, co lubią najbardziej. Dobrze, że je mam – moje najlepsze dzieci na świecie

 

Bardzo długo TU nie zaglądałam. Odwiedzam Ciebie i moich rodziców bardzo często, bo lubię te spacery do Was. Biorę kije i maszeruję niezmiennie w tym samym kierunku ;) Zima w tym roku minęła „bezboleśnie”, bo nie było wielkich mrozów ani śnieżyc. Wiosna się już obudziła i pełno zieleni wkoło.

Nasze młodsze wnusie kończą przedszkole i przyzwyczajają się do myśli, że od września będą już chodziły z tornistrami. To niemożliwe, ale prawdziwe.

Moje życie damsko-męskie zamieniło się w życie singla i tak mi jest póki co, dobrze. Zaczęłam się za bardzo zgrywać na „szefa grupy” i mnie samej zaczęło to przeszkadzać. Nie chciałam dalej krzywdzić kogoś, kto absolutnie na to nie zasłużył. I przyszło mi do głowy, że właściwie mogłabym już do Ciebie dołączyć ale widocznie jest mi pisane, by jeszcze trochę tu pobyć

……………………………………………………………………………………………….

Już maj i niedługo wakacje; zleci jak z bicza strzelił.

Jadę do Buska Zdroju w tym roku. Udało mi się przyspieszyć sanatorium i znów spotkam się z koleżanką z Warszawy, z którą mieszkałam w tamtym roku w Rymanowie.

………………………………………………………………………………………………..

 

 

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie chce się wierzyć, ale już po wakacjach. Byłam w Busku Zdroju, ale lato było u nas takie , że czułam się jak w Chorwacji ;) Potem pojechałam na tydzień do Grażyny; jako dwie wdowy wspominałyśmy oczywiście wakacje spędzane z wami – naszymi mężami, chodziłyśmy na walking , opalałyśmy się, bo też była fajna pogoda. No i w ten sposób wykorzystałam urlop.

A! Ważne wydarzenie w rodzinie – nasze wnuczki poszły do pierwszej klasy! Tak im się spodobało, że w pierwszym tygodniu nie chciały z tej szkoły wychodzić;)

Pierworodny w tym roku skończy szkołę podstawową i czeka go zmiana – przejście do gimnazjum.

Mama „dorobiła” się cukrzycy, ale grzecznie chodzi do lekarza, bada cukier i zajada przepisane leki.

No i tak się życie toczy – praca, rodzina, spotkania, jakieś rozrywki. Jest fajnie, póki zdrowie dopisuje i tego sobie przy każdej okazji życzymy.

..................................................................................................

Piszę do Ciebie już ponad pięć lat i tak sobie myślę, że może wystarczy. Ty nigdy nie lubiłeś długich listów, chociaż ten ma tylko kilkanaście stron. Ale odwiedzać Cię tam - „na górce” nigdy nie przestanę. Kiedyś i tak przeprowadzę się do Ciebie na stałe ;)

Ewa Piasecka

opowiadania : :