Archiwum 29 października 2015


paź 29 2015 W gościach u natury
Komentarze: 2

           A oto taka bajeczka dla 6- 100 latków propagująca ekologię  w Polsce, za którą nawet oberwał mi się…  ;) Certyfikat za udział w konkursie organizowanym przez Ministerstwo Środowiska.

 

Ewa Piasecka

                           W gościach u Natury

 

- Jedziemy na wycieczkę – powiedziała pani Jaworska.

- Hurrrra! – Wojtek nie mógł się powstrzymać. Mama spojrzała na niego podejrzliwie                       i zaczęła się zastanawiać, czy naprawdę się cieszy, czy coś knuje. Miał ochotę pobiec na orlik              i pograć w piłkę z kolegami.

-  Pojedziemy nad wodę, pokażę Wam małe kaczuszki – uśmiechnęła się mama.

Ola w końcu zainteresowała się tematem: - A nie idziemy dziś do pseckola?

Mama zabrała przygotowany koszyk i rodzinka wyszła z domu. -  Bierzemy rowery oczywiście, nie będziemy kopcić samochodowymi spalinami przy sobocie, prawda dzieciaki? – roześmiała się mama.

Cała trójka wyprowadziła z garażu rowery i udała się na tyły ich dużego domu.

- Mamo, mogę prowadzić? – 10-letni Wojtek  jako jedyny mężczyzna w gronie chciał zastąpić tatę.

- Jasne, znasz drogę, tylko nie pędź, bo za tobą jedzie Ola – mama uśmiechnęła się.

Dwadzieścia minut później rodzinka rozłożyła koc nad wodą.  Siedzieli  już tu sympatycy świeżego powietrza i zapachu lasu. Jeziorko bowiem otoczone było świerkami, sosnami, gdzie- niegdzie połyskującą białym pniem brzozą. Mama rozejrzała się wkoło i zrobiła dziwną minę na widok rozsypanego worka na śmieci i walających się puszek przy obozowisku, gdzie głośno bawiło się kilka osób. Chciała podejść do grupy i zwrócić uwagę, ale powstrzymał ją wystraszony wzrok Oli.

- Pójdziemy trochę dalej, bo kaczuszki są z drugiej strony – powiedziała do dzieci i zaczęła składać koc.

W nowym miejscu było zdecydowanie spokojniej. Las cicho szumiał, ptaki rozrabiały chowając się przed słońcem w koronach drzew.  Od strony wody od czasu do czasu słychać było plusk potwierdzający, że pod wodą toczy się życie. Ola popatrzyła na taflę wody i zapytała: - A gdzie   kacuski, mamuś?

- Posiedzimy chwilę cichutko, to przyjdą – mama wymownie położyła palec na ustach.

Rzeczywiście,  po chwili w szuwarach przy brzegu zaczął się energiczny ruch, rozległy się jakieś popiskiwania i kwakanie mamy-kaczki . Na wodzie pojawiły się kręgi i oczom „turystów” ukazała się kolorowa kaczka, której upierzenie pięknie połyskiwało w słońcu. Za nią „gęsiego” płynęły dzieci – kaczuszki. Ola szeroko otworzyła buzię i chłonęła ten widok zachłannie.  - Oooooo! Pać Wojtu…  – westchnęła z zachwytem. Wojtek roześmiał się, bo oczarowanie młodszej siostry tym widokiem było bardzo zabawne. A Ola na nikogo nie zwracała uwagi, tylko liczyła małe kaczki. – Mamo, Wojtu, osiem, jeśt osiem!

Mama położyła się wygodnie i z dziećmi obserwowała  kaczki. – Może wymyślimy im imiona? – zaproponowała Oli. – Dobzie, telaz myślę – odpowiedziała Ola zapatrzona na pływającą kaczą rodzinę. Z drugiej strony jeziorka słychać było muzykę i śmiechy.                  Mama pochyliła się                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    w stronę Wojtka: - To nie w porządku, prawda?     Jesteśmy gośćmi tego  zakątka, któremu należy się szacunek. I wszyscy tak powinni się zachowywać – powiedziała z wyrzutem myśląc o beztroskich intruzach zakłócających spokój.        

 – Może coś z tym zrobimy? – zaproponował Wojtek, patrząc poważnie na mamę. Ten dziesięcioletni  chłopiec potrafił już nie raz zaskoczyć swoich rodziców dorosłym podejściem do życia.

- Co proponujesz? – mama już rozkładała talerzyki i przygotowywała drugie śniadanie.                  Na  piknik zabrała same naturalne witaminki : owoce, wyciskane soki, kanapki z pomidorem              i szczypiorkiem. Każdy znalazł coś dobrego. Kaczki odpłynęły  więc Ola postanowiła dołączyć się do uczty.

- Zostawimy list  – uśmiechnął się Wojtek.  – Może jak ta wycieczka przyjdzie następnym razem, to go przeczyta.

- Ja teś napise – poderwała się Ola z pełnymi ustami  i już była gotowa do działania.

- Dobrze, najpierw zjedzmy – zarządziła mama. Po chwili po śniadaniu zostały tylko naczynia. Ola poskładała talerzyki, mama zebrała resztki po owocach, a Wojtek zapakował wszystko do koszyka sprawdzając czy żadne śmieci  nie pozostały w trawie.

- Najpierw Ola powie jakie imiona nadała kaczuszkom, dobrze? – mama uśmiechnęła się do córeczki. – Tak! – Ola zaczęła wyliczać: - Misia, Kasia, Ala, Juśtynka, Mazienka, Wiki, Zosia                i Kaja .

- A czemu same dziewczyny? – oburzył się Wojtek

- No Wojtuś, mów co tam wymyśliłeś z tymi listami – mama była chętna do akcji podjętej przez syna.

- Napiszemy  kartkę, włożymy do folii i powiesimy na drzewie. A napis...hm, właśnie mamuś, co napiszemy?

- Może:  „ Zachowuj się cicho i nie śmieć! Natura” –  zaproponowała mama.

- I wyłąć muzykę – dopowiedziała Ola. - O! Kaczki – zawołała nagle radośnie na widok powracającej kaczej rodzinki. Wygrzebała z koszyka resztkę pieczywa i  wrzucała okruszki do wody, patrząc jak małe szybciutko je chwytają w dziobki.  Dumna mama kaczka obserwowała swoje maluchy. Najmniejszy okruszek się nie zmarnował. Sielanka trwała jeszcze jakiś czas. Wojtek stwierdził, że poprosi tatę, by zabrał go na ryby w tak urokliwe miejsce.- Miałaś dobry pomysł mamuś z tą wycieczką – powiedział. – Jeszcze w piłkę też zdążę pograć.

Po drugiej stronie zrobiło się cicho. Okazało się, że głośna wycieczka opuściła obozowisko pozostawiając… „pobojowisko”. Wojtek wyjął z plecaka białe tekturowe pudełko, oderwał równiutko dno  i napisał mazakiem przesłanie do niegrzecznych turystów. Potem z woreczka foliowego po owocach zrobił okładkę i na sznurku przywiązał do drzewa, pod którym biesiadowało towarzystwo. Mama z Olą obserwowały jego działania szeroko otwartymi oczami.

- Skąd wiedziałeś, że te rzeczy będą ci potrzebne ? – roześmiała się mama, patrząc na przedsiębiorczego Wojtka.

- Mamuś, w  moim plecaku jest wszystko, czego potrzebuje samotnik na bezludnej wyspie – odpowiedział z powagą.

Rodzina Jaworskich zaczęła się zbierać do odjazdu. Wszyscy pomyśleli o tacie, żałując, że musiał iść do pracy, kiedy oni tak fajnie spędzili czas.

- A może jutro znów przyjedziemy w odwiedziny do Natury? Tata ma wolne i odpocznie nad wodą. I weźmiemy z sobą wędki – zaproponował rozemocjonowany Wojtek. Mama aż się wzruszyła, bo rzadko się zdarza, by dziesięciolatek wolał wycieczkę z rodziną od kopania piłki, albo serwowania w Internecie. - Miałam dobry pomysł – pomyślała zadowolona. Piękna pogoda, dzieci na powietrzu, Ola szczęśliwa, bo widziała kaczuszki. A Wojtek…jest niesamowity. Wie, że przyrodę należy chronić, bo wszystko od niej zależy. Kochane mam dzieciaki  - pomyślała pani Jaworska patrząc z czułością na dzieci jadące przed nią na rowerach. Zbliżali się do domu, zauważyła stojącego przed furtką męża i postanowiła opowiedzieć mu o wycieczce i o tym,  jakie mają wspaniałe dzieci ;)

opowiadania : :